wtorek, 27 lutego 2018

Jeden z najlepszych meczy, na których byłem. O dziewiąte miejsce

W ubiegły weekend wybraliśmy się z drużyną Wisełki 2007 na turniej halowy do Kwidzyna. Jak to zgrabnie pisze na swojej stronie jeden z bydgoskich klubów - pojechaliśmy tam szeroką kadrą, "zrealizować założenia szkoleniowe". Turniej jak to turniej, fajna organizacja, sędziowie, dziesięć drużyn, mamy prowadzące turniejowy sklepik itd. Sami wiecie jak to jest :)

Pierwszy gwizdek, pierwsze mecze i już mniej więcej wiadomo kto jak gra. Mijają kolejne spotkania i po godzinach piłkarskich zmagań, wyłoniła się drużyna, która "nieco" odstawała od reszty. Nawet oko amatora wychwyciło to, że chłopcy reprezentujący barwy tego klubu dopiero rozpoczynali zabawę z piłką. Wśród nich był jednak zdecydowany lider. Chcąc utrzymać jednocyfrowe wyniki ratował drużynę, stajać na bramce, mimo, że w polu robił sporą przewagę. Kiedy na jeden z meczy, między słupkami zastąpił go kolega, wynik po chwili stał się dwucyfrowy. Aż żal było patrzeć, jak tracili kolejne bramki. Lider był już bardzo podłamany, kolejna minuta i kolejny gol i tak do 0:13. Nie jestem pewien, ale w fazie grupowej nie udało im się zdobyć chyba żadnej bramki. Inną ciekawą postacią we wspomnianej drużynie, która przykuła moją uwagę był trener. Na oko chłopak lat góra siedemnaście. Widać, że do sprawy podszedł profesjonalnie i zaangażowaniem. Po każdym meczu dziękował trenerowi drużyny przeciwnej oraz sędziemu. Do trenera wrócę jeszcze pod koniec tego tekstu :)

Po zakończeniu fazy grupowej, przyszedł czas na mecz o dziewiąte miejsce (w turnieju brało udział dziesięć drużyn). To był zdecydowanie jeden z najlepszych meczy w piłce dziecięcej, na których byłem. Nie piszę tutaj oczywiście o super poziome, technicznych sztuczkach, taktyce czy ponadprzeciętnym wyszkoleniu zawodników. Moje serce skradło zaangażowanie tej drużyny w walce o przedostatnie miejsce w turnieju.

Gwizdek sędziego i drużyny zamykające stawkę, rozpoczęły grę. Wspomniany wcześniej lider ponownie wystąpił w roli bramkarza. Obie drużyny dawały z siebie wszystko, było sporo zamieszania i walki. Drużyna, która do tej pory ani razu nie zwyciężyła, robiła co w jej mocy, żeby wygrać choćby ten ostatni mecz. Choć przez większość czasu drużyna z liderem zaciekle bronili swojej bramki, to zdarzały się sytuacje, w których przechodzili na połowę rywali i próbowali zdobyć cennego gola. Jedna z takich akcji zakończyła się rzutem wolnym. Wykonał go lider - bramkarz. Byście musieli widzieć tę radość! Lider celnym uderzeniem w światło bramki, zdobył gola na miarę Ligi Mistrzów. Od tej pory mecz stał się coraz bardziej zacięty. Nikt nie odpuszczał i choć brakowało umiejętności, to każda z drużyn robiła co mogła żeby zwyciężyć. Gwizdek. Mecz wygrywa SUPRA Kwidzyn, ze swoim liderem, który po serii porażek nie poddał się i walczył do końca. Trener nie mógł uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło! Wygrali! 1:0!

Co to była za radość! Łzy wzruszenia na twarzy młodego trenera, który następnie złapał się za serce i chwycił po telefon. Chłopcy ściskali się i cieszyli z pierwszej, ale za to jak cennej wygranej. Zaimponowali mi. Pokazali, to o czym od zawsze piszę na tym blogu. Sportowe emocje, czysta radość z gry, triumf po zwycięstwie i walka do samego końca. Za to właśnie kocham piłkę nożną.

Nie ważne o co grasz, czy o finał, czy o "pietruszkę". Graj na 100%. Pokaż, że ci zależy, że walczysz. Być może nikt tego nie zauważy, a być może ten mecz zobaczy np. tata piłkarza, któremu swoją postawą ogromnie zaimponujesz.

[ŁO, tata piłkarza] fot. picselweb/ Pixabay

Prześlij komentarz

Wpisz szukane słowo i wciśnij Enter