niedziela, 19 marca 2017

W piłce nie ma sentymentów, czyli walcz o swoje marzenia

Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie rozmowa, którą w ostatnim czasie odbyłem z sympatyczną mamą małego piłkarza. Dotyczyła rodziców, którzy nie chcą się pogodzić z faktem, że ich dziecko na danym etapie zabawy z piłką nie występuje w pierwszym składzie turniejowym. Założę się, że sporo z osób, które czytają ten tekst spotkała się z podobnymi sytuacjami. Z jednej strony mamy trenera, który kierując się swoim doświadczeniem dobiera drużynę pod kątem rozmaitych parametrów, z drugiej strony rodzica, który bardzo by chciał zobaczyć swoje dziecko w pierwszym składzie.

Też to przechodziłem


Patrząc z perspektywy kilku lat przygody z piłką, mój młody Okoń rozwija się metodą małych kroków. W pierwszych dwóch latach, traktowaliśmy sport dość luźno, trening raz, dwa razy w tygodniu, absolutnie nie myśląc w kategoriach zostania kiedyś piłkarzem. Olek grał wtedy powiedzmy przeciętnie, a jego ewentualny potencjał, zdradzała tylko zaciętość na boisku i chęć walki o piłkę. Wielokrotnie słyszałem od rodziców "ale on jest zacięty w walce o piłkę". To był czas, kiedy jeszcze nie wychodził sam na podwórko. Jako kompletnie niedoświadczony sportowo rodzic, wielokrotnie zastanawiałem się dlaczego trener dzieli dzieciaczki na dwie grupy, mocniejszą i początkującą.

Wydawało mi się, że jeśli by wszyscy trenowali razem, to grupa rozwijała by się powiedzmy równo. Myliłem się. Patrząc przez pryzmat zagadnienia zwanego wiekiem biologicznym, chłopcy w tym samym roczniku mogą różnić się nawet o dwa, trzy lata. Możemy spotkać się z sytuacją, kiedy wśród trenujących siedmiolatków, jedni będą mieli już biologiczne dziewięć, a inni dopiero sześć lat, mimo, że w legitymacji szkolnej wszyscy mają siedem. Jeśli dodamy do tego zaangażowanie rodziców i dodatkowe treningi, to nagle okaże się, że część chłopców odskoczy od reszty i może ich irytować trening z mniej doświadczonymi piłkarsko kolegami, podobnie na danym etapie "słabszych" chłopców może demotywować walka z silniejszymi rówieśnikami i mogą stracić ochotę do przychodzenia na treningi.

Dbajmy o jednych i drugich


Kilka lat temu, jako rodzic z zerowym sportowym doświadczeniem mogłem zakończyć przygodę Olka z piłką, stwierdzając, że skoro gra w słabszej grupie, to nie ma sensu tego kontynuować i może poszukać mu czegoś, w czym będzie super. Nie ukrywam, że bolało mnie rodzicielskie serce :) kiedy podczas rozgrywek ligowych, Olek wszedł na dosłownie chwilę w pierwszym meczu, źle podał, następnie trener zdjął go na dwa kolejne mecze, a w ostatnim wszedł na boisko i strzelił dwa gole. Niedoświadczony rodzic w takich chwilach bije się z myślami "po co mi to wszystko, po co młody siedzi dwa mecze w słońcu i patrzy na kolegów ze smutną miną, dajmy sobie spokój". Na szczęście pierwszy trener Olka był profesjonalistą. Dawał szansę doświadczonym chłopcom i tym w danym momencie słabszym. Sparingi i turnieje grały obje drużyny, z wyrównanymi przeciwnikami. Dzięki temu i jedni i drudzy sobie pograli i mieli motywację do dalszych treningów.

Możesz narzekać, albo wziąć sprawy w swoje ręce


Jak wspomniałem wcześniej, na początku traktowaliśmy piłkę naprawdę bardzo luźno. Nie wiedziałem czy zapał do niej nie wygaśnie za jakiś czas, jak to się stało w przypadku kilkunastu kolegów Olka, z którymi zaczynaliśmy. Minęło trochę czasu. Młody zaczął wychodzić na dwór, na orlika, żyć piłką. Zrobił DUŻE postępy. Zobaczyłem w nim zacięcie, o którym wspominali mi wcześniej bardziej doświadczeni rodzice. To był dla mnie sygnał, że zaczyna traktować piłkę poważnie i warto zainwestować w ten sport trochę więcej wysiłku i czasu. W wakacje 2016 roku, pojawiło się zaproszenie do drużyny, która zdobyła nieoficjalne mistrzostwo Polski. Olek miał okazję porównać swoje umiejętności z naprawdę zdolnymi chłopcami. Na tym etapie brakowało i nadal brakuje mu ogrania, co objawiało się oddawaniem gry kolegom, obecnie jest dużo lepiej. Super drużyna, z którą zaczął wtedy trenować, praktycznie co tydzień brała udział w turniejach. Olek zagrał wcześniej w swoim życiu może w czterech, pięciu. Wziąłem na poważnie deklarację Olka, że chce grać w piłkę nożną, zacząłem się rozglądać za dodatkowymi treningami dla niego. Tak trafiliśmy do Brazilian Soccer Schools. W wolnych chwilach chodzimy razem na orlika i trenujemy strzały z mocniejszej lewej nogi i pracujemy nad prawą. Nie narzekamy, tylko małymi krokami idziemy do przodu.

Jak pomóc małemu piłkarzowi?


Jeśli nasz kandydat na piłkarza aktualnie nie gra w mocniejszej grupie, możemy odpuścić lub powalczyć. Jeśli jednak widzicie, że mimo aktualnej słabszej formy, lubi grać w piłkę i sprawia mu to radość, warto pomyśleć nad tym, co możemy dla niego zrobić żeby się rozwinął. W naszym przypadku były to m.in. motywacyjny trening z reprezentantką Polski Moniką Kazimierczak, godziny grania na podwórku, strzeleckie treningi na orliku z tatą piłkarza ;), dodatkowe zajęcia w technicznej szkółce piłkarskiej i godziny rozmów, ale absolutnie bez marudzenia w stylu "jak ty grasz?!", tylko raczej wspólne oglądanie fajnych akcji na YouTube, rozmowy o legendach polskiej piłki, skupienie się na predyspozycjach jakie młody przejawia, czyli w naszym wypadku lewa noga, dobra technika i szybkość.

Zerknijcie sobie na jeden z takich motywacyjnych filmików:


Warto rozmawiać


Wiem, że zdarzają się trenerzy, którzy całkowicie odpuszczają słabszych chłopców. Skupiają się na podstawowej grupie, a reszta po prostu jest.  Warto próbować poprosić takiego trenera, żeby także dla aktualnie słabszych chłopców zorganizował przynajmniej kilka sparingów, może akurat ktoś z nich także się wyróżni, często tak bywa.
Warto też zapytać trenera o ćwiczenia, które młody piłkarz może samodzielnie wykonywać w wolnym czasie. Kto zna lepiej swoich zawodników niż trener? 

Zobacz więcej moich wpisów tutaj --- > SPIS TREŚCI < ---    

Dobre słowo na koniec ;)


Pisząc ten tekst, chciałem dodać trochę otuchy rodzicom i zawodnikom, którzy aktualnie mają chwile słabości. Jeśli czujecie, że piłka nożna jest sensem  życia waszych dzieci, to nie odpuszczajcie i walczcie o marzenia. Pamiętajcie, że naturalne predyspozycje to nie wszystko, drogą do celu jest ciężka praca, szczególnie nad swoimi słabościami. My to właśnie robimy.

[ŁO, tata piłkarza]
  1. Trener... To chyba najważniejszy nauczyciel...
    Często myślę że dzieci postrzegają w nas swoich drugich "ojcow" szczególnie te dzieci których ojcowie już nie są z nimi.
    Miałem bliźniaków w swojej drużynie którzy zaczęli zachowywać się inaczej po jakimś czasie. Agresywnie w stosunku do siebie... nagle zmiany nastrojów... gdzie po jakimś czasie jeden z nich wykrzyczał i wyplakal że tata odszedł. Po tym zdarzeniu miałem chyba najtrudniejsza rozmowę w swoim życiu...
    Ale jakoś dałem radę i mały piłkarz zaczął zachowywać się inaczej.
    Zmierzam do tego że musimy zdawać sobie sprawę z tego że mali piłkarze mogą robić większe bądź mniejsze postępy, mogę szybciej bądź wolniej rozwijać swoje talenty.
    Nie mniej jednak nie można określać nikogo że względu na jego umiejętności.
    Ja jako trener dostałem już dwa razy drużyny które nic nie reprezentowały piłkarsko... piłkarzy którzy po 3 latach gry nie potrafili podstaw ... podania i przyjęcia piłki stwarzamy im problemy.
    Teraz dościgaja najlepsza drużynę swojego rocznika w klubie.
    Nie przekreslajmy marzeń małych piłkarzy tylko dajmy się im rozwijać.
    Każdy to robi innym tempem i na innym etapie rozwoju.
    W większości przypadków niestety to my rodzice oczekujemy cudów.
    Sami też czasem nie mamy czasu żeby spędzać więcej czasu na boisku z dziećmi. I muszę dzieciom wystarczyć tylko treningi....
    Powodzenia dla wszystkich i rodziców i piłkarzy...
    I rozwijajmy się nie tylko nasze dzieci bo my też potrzebujemy ciągłego przystosowania się do innych i nowych sytuacji.
    Skromny Trener.

    OdpowiedzUsuń

Wpisz szukane słowo i wciśnij Enter