niedziela, 8 stycznia 2017

Komitet Oszalałych Rodziców vs. rodzic to skarb

Na pewno nie raz spotkaliście się z określeniem "Komitet Oszalałych Rodziców", który urósł w przeróżnych opracowaniach trenerskich i dziennikarskich do rangi niemal legendy. Oczywiście w każdym powielanym stereotypie jest co nieco prawdy. Też spotkałem w swoim życiu rodziców, którzy delikatnie mówiąc zachowywali się nieco dziwnie jak na mecz dziecięcej piłki 

No dobra, spotkałem też takich, którzy na czas meczu swojego dziecka, powinni mieć wyłączony aparat mowy ;) ale takich sytuacji przez ostatnie pięć lat zauważyłem tylko kilka.

Czasami jak czytam teksty o dziecięcej piłce w Polsce, mam wrażenie, że rodzice wręcz przeszkadzają klubom w szkoleniu młodych piłkarzy. Tylko jest jeden mały szczegół, bez rodziców i ich zapału nie ma młodych piłkarzy.

Jak pogodzić zatem interesy klubu, który chce mieć piłkarza i rodziców, którzy chcą obserwować i przeżywać jak ich dziecko rośnie i staje się wspaniałym sportowcem? Odpowiedź na to pytanie składa się z jednego słowa.


To: zasady.


Pamiętacie ze szkolnych lat nauczycielkę lub nauczyciela, u których zawsze na lekcji była cisza? Przeważnie były to osoby, które najbardziej zapamiętaliśmy i które najwięcej nas nauczyły. Każdy pamięta jakąś "kosę" ze swojej edukacyjnej drogi prawda?  Wtedy taki nauczyciel był lekko irytujący, po latach patrzymy na niego zazwyczaj z szacunkiem. Dlaczego? Bo wprowadził zasady, a co ważniejsze dbał o to, żeby były przestrzegane.

Podobnie jest z piłką. Jak dla mnie, dużo zależy od trenera i reguł jakie wprowadzi w drużynie i wśród rodziców. Jeśli na treningach pozwoli na komentarze z ławki rodziców, to podczas meczu, gdzie dochodzą emocje, takie zachowania się tylko spotęgują. Idealnie temat komentarzy podczas treningów załatwił pierwszy trener Olka. Kiedy jakiś rodzić już nie wytrzymał i koniecznie musiał udzielić swojemu dziecku najważniejszej w życiu rady ;) słyszał od trenera:

- chce pan gwizdek? Wierzcie, że to załatwiało sprawę.


Na treningach, oprócz wyjątków (wiadomo, czasami każdy musi się odezwać :P), był spokój. Trener zajmował się treningiem, a rodzice rozmową między sobą. Sam należę do tej części rodziców, którzy raczej obserwują niż komentują, ale nie ukrywam, że podczas meczu zdarzyło mi się kilka razy krzyknąć np. - strzelaj. Chociaż Olek opowiadał mi potem, że słyszał mnie z linii boiska i być może nawet to mu z raz pomogło, to zawsze mam na drugi dzień "moralniaka" i obiecuję sobie, że już tego nie zrobię.

Moim zdaniem młody piłkarz powinien podczas meczu słyszeć trenera, kolegów (podaj, jestem itd.) oraz swoje myśli, bo mecz to doskonały moment żeby nauczyć się podejmowania decyzji pod presją czasu.

Na swojej drodze spotkałem wspaniałych ludzi, którzy wkładali całe serce w wychowanie małego piłkarza, pokonywali wiele kilometrów, żeby dowieźć dziecko na trening, angażowali się w życie drużyny, organizowali uroczystości, poświęcali cały wolny czas dla piłkarskich pociech, zdarzało im się nieraz krzyknąć coś do młodego podczas meczu, ale emocje jakie pojawiają się gdy widzimy swoje dziecko na boisku są czasami ciężkie do zrozumienia, dla kogoś, kto nigdy nie był w takiej sytuacji.

Jako jeden z przykładów odgórnej próby wprowadzenia zasad podczas rozgrywek dziecięcej piłki, znalazłem fajny plakat przygotowany przez PZPN. Prosty, ale mówi wiele:

Rodzice to nie problem, rodzice, którzy umówią się z trenerem na określone zasady to skarb i potrafią zdziałać niesamowite rzeczy, ale o tym będzie w jednym z kolejnych wpisów. Mam zamiar opowiedzieć wam, o rodzicach, którzy robią niesamowite rzeczy nie tylko dla swoich dzieci, ale także dla całych drużyn i klubów.

[tata piłkarza]

Prześlij komentarz

Wpisz szukane słowo i wciśnij Enter