czwartek, 29 listopada 2018

Pierwsze zajęcia. Jak je przetrwać?

Początkowe treningi, to kluczowy moment w którym po raz pierwszy podejmujemy decyzję czy zostajemy, czy szukamy czegoś innego. Jak pomóc młodemu człowiekowi rozpocząć sportową przygodę, która być może zostanie z nim na całe życie? Zapraszam do przeczytania.

Nie pisałem za dużo o sportowych początkach mojego młodszego syna, bo wolę skomentować to z perspektywy kilku miesięcy, patrząc na proces i nie kierując się bieżącymi emocjami. Szczerze mówiąc tak trochę zapomniałem jak wyglądały pierwsze zajęcia mojego starszego syna. Tym bardziej, że na kilku, tych na samym początku była z nim moja żona. Ja dopiero nieco później dopisałem treningi do listy przyjemnych obowiązków. Właśnie przerabiam to na nowo i to w dwóch dyscyplinach - piłka i taekwondo.

Każdy z nas jest inny. Jedno dziecko nie patrząc na nic, chętnie pobiegnie do trenera i bez problemu weźmie udział w zajęciach, inne bardziej nieśmiałe woli posiedzieć na ławce i spokojnie przyglądać się zajęciom z bezpiecznej odległości. Treningi z młodszym synem z rocznika 2014 rozpoczęliśmy już jakiś czas temu, ze starszymi kolegami z roczników 2012 i 2013. Pisałem o tym TUTAJ. Wreszcie nadszedł czas na zajęcia z rówieśnikami, co mnie niezmiernie cieszy. Po miesiącach chodzenia do starszaków, mój mały piłkarz ma jak na swój wiek bardzo dobrze opanowane prowadzenie piłki i fajne proste podbicie. Ostatnio nawet trener zapytał go "czy w domu trenuje z bratem?" bo dobrze mu wychodzą ćwiczenia. Trenuje, głównie z tatą i przede wszystkim małe meczyki w "dużym pokoju" :)


Pojawiający się uśmiech


Wracając do tematu wpisu. Na początku na piłce nie było kolorowo. Mały ma zupełnie inny charakter niż starszy brat. Do wszystkiego podchodzi ostrożnie i bardzo dokładnie. Na pierwszych zajęciach często do mnie przybiegał, siadał na kolanach i bywało, że nie chciał wrócić do grupy. Nie zmuszałem go, cierpliwe czekałem. Nie na to, kiedy w końcu spełni moje oczekiwania, ale na to czy piłka zainteresuje go na tyle, że będzie sam chciał jechać na trening. Wiedziałem, że aby zachęcić młodego człowieka do czegoś, potrzeba czasu. Nawet my dorośli żeby się do czegoś przekonać potrzebujemy nieraz kilku podjeść. Ja tak miałem z jedzeniem oliwek i śledzi :)

Kiedy pytałem małego czy jedziemy na trening, czasami odpowiadał - "dziś nie, ostatnio byliśmy". Skąd mały człowiek może wiedzieć, że treningi to coś systematycznego? Przecież musi się tego dopiero nauczyć. Jedną z oznak, że mały zaczyna lubić zajęcia był pojawiający się coraz częściej uśmiech. Widziałem, że piłka zaczyna sprawiać mu coraz więcej radości. Po prostu potrzebował czasu, żeby się tego dowiedzieć. W naszym wypadku było to kilkanaście tygodni, przerywane chorobami i chodzeniem niestety w kratkę. Pamiętam jak na jednym z treningów pewien nowy chłopiec za nic w świecie nie chciał podejść do trenera i grupy. Jego mama była wtedy wyraźnie zirytowania i kilkukrotnie powiedziała, że jak nie chce trenować to idą do domu. Przełamałem się i powiedziałem tej sympatycznej pani, że jej syn po prostu się wstydzi i że potrzebuje czasu. Wiecie co się stało? Dziś jest jednym z bardziej energicznych chłopców w naszej młodej drużynie. Początki każdej grupy złożonej z maluchów to okres gdzie od czasu do czasu przychodzą nowi chłopcy. Na naszych ostatnich zajęciach pewien chłopiec spędził prawie całą godzinę na ławce. Trener podchodził od czasu do czasu do niego i spokojnie mu mówił, że może dołączyć jeśli tylko będzie miał ochotę. W takich chwilach bardzo ważne jest, żeby nie kierować się emocjami i być cierpliwym. Jeśli dziecko będzie chciało trenować, to na pewno to zauważymy. Jeśli będzie do tego zmuszane, niestety nic z tego nie będzie.

Kluczowe 20 minut


Pewnego razu, kiedy odbieraliśmy naszego malucha z przedszkola, oznajmił nam że koniecznie musimy zapisać go dodatkowo na zajęcia "kłondo", bo kilku kolegów z grupy na nie chodzi. Postanowiliśmy spróbować, tym bardziej, że polegają one w głównej mierze na wspieraniu ogólnego rozwoju i sprawności. Kolejnym plusem było to, że mamy na nie dosłownie pięć minut piechotą i odbywają się w dni, w które nie ma piłki ;)
Kolejny raz miałem okazję przerobić temat "pierwszych zajęć". Inna dyscyplina, inne stroje, inna sala, inni trenerzy i mały ponownie musiał oswoić się z otoczeniem i sytuacją. Na pierwszych zajęciach było całkiem nieźle, ponieważ uczestniczył w nich ulubiony kolega z przedszkola. Mały wyszedł z nich bardzo zadowolony i uśmiechnięty. Na drugich niestety już kolegi nie było i mały się zablokował. Powiedział mi, że nie wchodzi. Co zrobiłem? Usiedliśmy na ławce przed salką i razem obserwowaliśmy trening przez szybę w drzwiach. Minuty mijały jedna po drugiej. Widziałem po jego twarzy, że bardzo by chciał dołączyć, ale nieobecność ulubionego kolegi trochę go blokuje. Spokojnie rozmawialiśmy i zapytałem jaka część zajęć najbardziej mu się ostatnio podobała? Bez wahania powiedział, że kopnięcia. Zapytałem go, czy wejdzie chociaż na ten fragment. Mały nie wytrzymał, w 20. minucie treningu, kiedy pojawiły się kopnięcia w takie skórzane coś, czego nazwy jeszcze nie znam wszedł i został już do końca.
Ponownie opłaciło się bycie cierpliwym, bo wiem że lubi te treningi i ma na nich przez cały czas uśmiechniętą buzię. Siedząc przez te 20 minut człowiek bije się z myślami. Zastanawia się czy czasami nie powinien iść do domu i dać sobie spokój. Doświadczenie z piłki pomogło mi jednak wytrwać i nie poddać się.


Słowo do początkujących rodziców :)


Drodzy rodzice rozpoczynający sportową lub inną przygodę ze swoimi dziećmi. Wierzcie mi, że warto być cierpliwym. Emocje i nerwy to źli doradcy. Dajcie sobie i dzieciom trochę czasu na przekonanie się czy zajęcia, które wasze pociechy rozpoczynają, staną się sensem ich życia i alternatywą dla kuszącego świata oferowanego przez elektrośmieci. Gdybym uległ różnym dziwnym myślom, ani mój starszy ani młodszy syn nie trenowali by już piłki. Warto spokojnie poczekać i obserwować jak w młodym człowieku kiełkuje coś tak pięknego jak sportowa pasja, która nie tylko przyniesie medale, ale wartości, które pozostaną w człowieku do końca życia.

Jeśli macie znajomych, którzy zastanawiają się nad zapisaniem dzieci na jakieś zajęcia, to wyślijcie im ten tekst, może pomoże im spojrzeć na ten temat z innej perspektywy.

[ŁO, tata piłkarza], fot. Pixabay

Prześlij komentarz

Wpisz szukane słowo i wciśnij Enter