sobota, 15 kwietnia 2017

Niezwykła historia o szkole, która ponownie stała się podstawówką

Życie nie raz mnie zaskoczyło. Opowiem wam dzisiaj o pewnej szkole i splocie zdarzeń, które wpłynęły na losy taty i małego piłkarza.

Przeprowadzka


Jest rok 1986. Na jednym z bydgoskich osiedli mama pociesza małego chłopca żeby się nie martwił, że na nowym mieszkaniu pozna nowych kolegów, że będzie fajnie, pójdzie do szkoły, do pierwszej klasy. Po kilku latach biegania po osiedlu z kolegami, chłopcu było ciężko się z nimi rozstać. Doskonale pamiętał rajdy po lokalnych górkach i zabawy w Indian, zdarte kolana, gumy balonowe z kowbojami z osiedlowego warzywniaka oraz znaleziony karton z dziesiątkami zagranicznych opakowań po czekoladach, wyrzucony przez znudzonego tą pasją kolekcjonera. W tamtych czasach takie opakowania to było coś!

Pierwsza wyprawa na nowe osiedle ciągnęła się w nieskończoność, chłopcu wydawało się, że nigdy tam nie dojadą. W końcu wielkie drzwi dostawczaka otworzyły się i zobaczył coś niesamowitego. Swój nowy dom. Małe mieszkanko w fordońskim wieżowcu, w którym spędzi najbliższe dwadzieścia lat. Przed wielkimi wieżowcami kilka ławek, na nich uśmiechnięci sąsiedzi, cieszący się z wyczekanych przez lata mieszkań. Upalne wakacyjne słońce, chłopiec na rowerze z wysoką kierownicą, niezliczona ilość bloków i zieleni, to wszystko wydawało się niezwykłe i ogromne.

Tamte wakacje upłynęły dość szybko na urządzaniu się w nowym mieszkaniu i trwających godzinami podróżach komunikacją miejską, między starym i nowym mieszkaniem. Chłopiec z grupką kolegów odkrywał osiedlowy świat. Jednym ze stałych punktów wypraw była oczywiście ogromna budowa szkoły, z mnóstwem betonowych elementów, czyli kryjówek. Największą atrakcją budowy, była wielka, na wysokość pierwszego piętra góra piasku, z kolorowymi kamykami i muszelkami. Chłopcy trenowali na niej salta i skoki z wysokości :) Chłopiec jeszcze wtedy nie wiedział, że bawi się na budowie szkoły, z którą związane będą jego dalsze losy.

Szkoła w budowie


Do dziś pamiętam zapach chińskich kredek i kolejki w "Pelikanie" - osiedlowym papierniczym, w którym staliśmy (jak mi się wtedy wydawało) godzinami z mamą, licząc, że kupimy przybory szkolne. Pamiętam pierwszy dzwonek i kolegów z pierwszej, przepełnionej podstawówki, w której chodziło się na lekcje na zmiany. Pamiętam "Zimę Stulecia 1987" i drogę do szkoły z mamą, podczas której musieliśmy się na chwilę chować do klatki schodowej, żeby się ogrzać. Z nadzieją czekaliśmy na ukończenie budowy szkoły, do której bym miał znacznie bliżej. Tak minęły dwa pierwsze lata szkoły podstawowej.

Nowa szkoła


Stało się, doczekaliśmy się zakończenia, budowanej tuż obok nas szkoły, która miała stać się dumą Nowego Fordonu, wielotysięcznej, wschodniej dzielnicy Bydgoszczy. W tamtym czasie wydawała mi się ogromna! Nowa klasa, nowi koledzy, nowa sala gimnastyczna, pierwsze przyjaźnie, dziewczyny, a nawet pierwszy zespół rockowy! Moja szkoła, to także czas młodzieńczego buntu, opuszczania lekcji, nieporozumień z nauczycielami... z perspektywy lat, patrzę na to przez pryzmat trudnej sytuacji jaką mieliśmy wtedy w domu. Ta szkoła to część mojej młodości i najfajniejszych, beztroskich lat. Pamiętam jak czekaliśmy na zakończenie budowy przyszkolnego basenu, niestety nie dane nam było się w nim wykąpać. 


Oddano go do użytku dopiero kilka lat później. Minęło sporo czasu i po reformie oświaty, moja podstawówka stała się gimnazjum i liceum, czyli Zespołem Szkół Mistrzostwa Sportowego. Zaczęła kształcić wspaniałych pływaków, koszykarki, piłkarzy ręcznych i mistrzów taekwondo oraz niesamowitych ratowników medycznych. Mijałem te wszystkie osoby przez lata, z sentymentem patrząc na moją podstawówkę, która już od bardzo dawna podstawówką nie była. Nawet sobie nie wyobrażacie jak się ucieszyłem, kiedy po latach wymieniono w niej okna na nowe. Bardzo ucieszyłem się również, kiedy Olek poszedł do pierwszej klasy w innej szkole na naszym osiedlu, ale na zajęcia pływania chodził do mojej dawnej podstawówki.

Splot niezwykłych wydarzeń


Życie pisze niesamowite scenariusze. Minęło prawie trzydzieści lat. Gdybyśmy kilka lat temu nie rozpoczęli przygody z piłką, gdybyśmy odpuścili treningi, gdyby jeden z najlepszych kumpli Olka, niesamowity mały piłkarz Patryk, nie zaprosił młodego Okonia na urodziny, na których poznał trenerów Wisełki, gdyby nie kolejna niespodziewana reforma oświaty, ten tekst by po prostu nie powstał :) 

Zobacz więcej moich wpisów tutaj --- > SPIS TREŚCI < ---  

Wyobraźcie sobie, że po wielu latach (1988-2017), w mojej dawnej podstawówce, która stała się gimnazjum i liceum, powstaje czwarta klasa piłkarska! Uwierzycie? I to jeszcze w momencie, w którym mój syn przechodzi z trzeciej do czwartej klasy sp. Podobnie jak ja w latach 80`, młody Okoński rozpocznie naukę w tej samej szkole. Zanim się tam wybierze, musi jednak zdać testy sprawnościowe, na które wybieramy się w przyszłym tygodniu. Dam wam znać jak mu poszło.

[ŁO, tata piłkarza, zdjęcia z archiwum SP 44 w Fordonie]

Prześlij komentarz

Wpisz szukane słowo i wciśnij Enter